Tuesday, February 25, 2014

rocznica//anniversary

Dokładnie rok temu Park Geun-Hye została wybrana jedenastym prezydentem Korei. Było to o tyle ważne, że w rejonie północno-wschodniej azji nigdy wcześniej prezydentem nie została wybrana kobieta. Pochodzenie pani Park nie jest bez znaczenia - jej ojcem był Park Chung Hee, trzeci prezydent Korei. Odbiło się to na niej o tyle, że wielokrotnie była oskarżana o bycie córką dyktatora - padały podejrzenia, że być może powieli wzorce zaczerpnięte od ojca. 
Obecnie chyba już nikt o tych nieprzyjemnych słowach nie pamięta - notowania obywatelskiego poparcia dla Pani Prezydent skoczyły w górę w porównaniu z ostatnimi wynikami z 2013 roku, być może dzięki intensywnej walce z korupcją i 'zbyt intensywnym lobbowaniem'. Ale to, co najbardziej stanowi o jej popularności, to intensywne używanie social mediów (https://twitter.com/GH_PARK , https://www.facebook.com/ghpark.korea) - a przecież cała Korea jest non stop podłączona do Internetu - Pani Prezydent może więc w bardzo prosty sposób wchodzić w interakcje z obywatelami, a oni z kolei czują, że mają 'bezpośredni' kontakt z władzą i poprzez komentarze w końcu mają wpływ na to, co się dzieje. 

P.S Park Geun-Hye jest też znana z zakładania tradycyjnego koreańskego stroju, hanboku, w czasie spotkań na szczycie. Doskonała promocja kultury, choć nie sądzę, żeby polscy politycy wyglądali tak pięknie w strojach łowickich...






Exactly one year ago, on February 25th, Park Geun-Hye was elected 11th President of South Korea. It was a very important event, mostly because she was the first woman head of state in this part of Asia (if you are able to imagine a soundtrack for what I'm writing, then now it's James Brown's turn to sing 'This is a man's world') but also due to the fact, that President Park is a daughter of President Park. Park Chung Hee, 3rd president of Korea. 
On numerous occasions, Park Geun-Hye was accused to be a daughter of a dictator. But apparently it's not a problem now - polls are showing, that support for her is skyrocketing - maybe that's thanks to her 'no tolerance for corruption' policy. But in my opinion it might be because President Park is really present in social media (https://twitter.com/GH_PARK , https://www.facebook.com/ghpark.korea), and since whole Korea is internetized (I mean connected to the Internet all the time and addicted to it) it's the best way to bond with citizens.
So, good luck President Park!
P.S She is also famous for wearing hanbok on various diplomatic events - it looks beautifully ( but I hope Polish president won't follow her example and wear cracovian or highlander suit).


Sunday, February 23, 2014

[gotowanie/cooking] Pesto z Pachnotki zwyczajnej / Perilla (Sesame Leaf) Pesto

Pachnotka zwyczajna podobno zwalcza alergię, stany zapalne i ładnie prezentuje się na parapecie. W Polsce, niestety, najczęściej spotykana w tym ostatnim wydaniu albo tabletkach herbapolu. W kuchni koreańskiej natomiast jest często dodawana do naszego ulubionego k(g)imbabu ale też do zup, pieczonego mięsa czy sałatek. Z nasion dodatkowo wytłaczany jest olej.
Koreańska nazwa (깻잎) tłumaczona jest na angielski najczęściej jako Liść Sezamu, z którym poza smakiem jednak nie ma nic wspólnego. Japońska odmiana znana jest światu jako Shiso, którym przyozdabia się sushi i inne potrawy. 

My kupiliśmy kilka wiązek świeżych liści, paczkę nasion słonecznika i zrobiliśmy z niej pesto. Nasi współlokatorzy pewnie patrzyli na początku na nas jak na wariatów, bo jak można jeść coś takiego z samym makaronem...a jednak zasmakowało im bardzo!
Globalizacja - nie ma to jak koreańsko-włoska fuzja sporządzona przez polaków. 

(na patelni marynowane tofu z marchewką, grzybami jako dodatek)






Perilla is well known for anti-allergic and anti-inflammatory properties. In Poland however, it is mostly known for its nice looks on the windowsills.
In Korean cuisine one can find abundance of perilla leaves - in kimbap, various soups, fritters, stir-fries. 
Korean name of our New Favourite Green (깻잎) is often translated as sesame leaf - because of resemblance of sesame seeds taste.  In Japan, one can buy it by the name of Shiso serves as a sushi/sashimi ingredient. 

So, we bought some perilla leaves, a package of sunflower seeds and made greyish-looking pesto. Our flatmates probably thought that we've gone bananas - how can you eat noodles only with some spread? But they really loved the taste, so cooking minimalism won.

Globalisation - there's nothing as good as Korean - Italian fusion made by Poles.

(in the frying pan --> marinated tofu+julienned carrot + king oyster mushrooms)





Friday, February 21, 2014

religijny eklektyzm Korei. Wizyta w Bongeunsa // religious eclecticism of Korea. A trip to Bongeunsa.

Według statystyk, mniej więcej 30% Koreańczyków to chrześcijanie. Następna grupa to buddyści, stanowiący ok. 25% społeczeństwa. Choć w czasie japońskiej okupacji większość świątyń buddyjskich została spalona (tak jak i większa część Seulu) lub mocno zniszczona, to rząd poczynił wiele wysiłków, aby przywrócić im dawny blask. I trzeba przyznać że wyglądają imponująco, ale też nieco dziwnie dla obcokrajowca przyzwyczajonego do nieco innego wyglądu obiektów sakralnych - kontrast między drewnianymi konstrukcjami świątyń, a otaczającą je dżunglą drapaczy chmur jest porażający. Nasza fascynacja tym krajobrazem nie wynikała z oryginalności architektury (widzieliśmy wiele takich świątyń w innych krajach), ale właśnie z niesamowitego połączenia tradycji i nowoczesności.
Więcej w wideo niżej.








According to statistics, around 30% of Koreans are Christians. Theoretically, it's the biggest religious group, and a lot of people describe themselves as a pious Christians (but it's not really clear to me, since Buddha's birthday is a national holiday, while Easter or Ascension is not). Anyway, the second biggest group, around 25% of society, are Buddhists. And although most shrines were burned or damaged by Japanese during occupation, Korean government did really a lot (and spent a lot of money) to rebuilt them. 

We've visited Bongeunsa, a temple located in Gangnam, just opposite to COEX Mall. It is quite an unusual view - old, wooden shrines and bald monks, dressed in plain grey clothes, surrounded by a jungle of skyscrapers with people wearing items from new collections of foreign designers. 
How about inside?  Watch a video.


Tuesday, February 18, 2014

feeling like a foreginer // czuć się obcokrajowcem

W końcu udało się nam odwiedzić osławiony jimjilbang - połączenie spa, łaźni publicznej i noclegowni. Nasi koreańscy znajomi zabrali nas do 월곡건강랜드 - Wolgok Healthy Land.
Wydawało mi się, że doświadczenie takiego miejsca jest marzeniem każdego turysty i podróżnika, ale... Byliśmy jedynymi zachodniakami (poza Koreańczykami było całkiem dużo Chińczyków z kontynentu i Tajwanu). Po raz pierwszy odczuliśmy bycie w obcym w takim stopniu - nie było to nieprzyjemne, ale odrobinę stresujące, przede wszystkim ze względu na różnice kulturowe i nieznajomość łaźniowego 'rytuału'.
Przez dwa tygodnie, które spędziliśmy w Seulu, postrzegaliśmy Koreę raczej jako kraj konserwatywny obyczajowo - w czasie pobytu w jimjilbang dowiedzieliśmy się, że raczej się to szybko nie zmieni. Za nieobyczajne noszenie się, pokazywanie za wiele, odsłanianie nie tego co trzeba itd itp, dostaje się mandat. A teraz smaczek: w ramach parytetów odzieżowo-mandatowych, panowie za odkryte klaty też dostają kary.
Obowiązujący we wspólnej części jimjilbang dresscode to gustowne bawełniane piżamy w różnych kolorach dla dzieci, kobiet i męźczyzn. W części łaźniowej wszyscy są nago. Dominującą nutą zapachową w wielu miejscach jest pieczone jajko, typowa dla tego miejsca przekąska. Co można tam robić? Dosłownie wszystko - widzieliśmy np. pana, ktory czytał książkę w najgorętszej (grubo powyżej 100 stopnii) suchej saunie, wyglądającej jak jaskinia z intensywnym ogniem. Oczywiście można też skorzystać z usług manikiurzystki, fryzjera, masażysty, skrobacza ciała (pani lub pana, którzy robią bardzo intensywny peeling całego ciała), można się przespać, pójść na siłownie i pewnie milion innych rzeczy których nie udało nam się odkryć.
Jedno jest pewne - Koreańczycy doskonale wiedzą jak sprawić sobie przyjemność z korzyścią dla zdrowia i urody.

=============================

At last we managed to go to jimjilbang - spa, public bath and a motel, all in one (for a very reasonable price). Our Korean friends took us to 월곡건강랜드 - Wolgok Healthy Land. Although experiencing a visit in such place seemed to be a desire of every tourist or traveller, we were the only westerners (apart of Koreans there were some Chinese from the Mainland and from Taiwan). For the fist time we actually felt like strangers - it wasn't unpleasant, but a bit stressful, mainly because of cultural differences and lack of bathhouse know-how. 
During two weeks that we have spent in Seoul, we always thought about Korea as a conservative country. During our stay in jimjilbang we got to know, that it won't change soon - for a indecent clothing one can get a ticket. Fun fact: it's not only girls who get tickets: guys, don't forget about your t-shirts during hot summer! : )
About jimjilbang: dresscode is totally formalized, in all common rooms girls have pink p-jays, boys have orange and kids have green. In bathing part everyone have to be naked though. Main fragnance is a beautiful egg smell (mainly because a typical snack is a baked egg). What can you do? Literally, everything - we saw a guy reading a book in a 'more than 100 Celsius deg.' room. Apart of hardcore entertainments, one can visit a variety of dry-saunas, inhale pure oxygen, sleep, go to the gym, have a massage or a new haircut and, what is most awesome: be scrubbed by a special lady/man who, with a help of a Korean-style scrubbing towel can remove all your dead skin. Yaaaaaay! 


Post bez zdjęć, ponieważ mało poręczne byłoby wnoszenie aparatu do publicznej łaźni. A nawet gdyby to się udało,  to ze statusu 'dziwaki' wznieślibyśmy się do poziomu 'absolutnie niekulturalnych obcych', co nie koniecznie było naszym celem - wspaniale byłoby jeszcze wrócić.

Post without pics, because camera in a bathhouse is one of the least handy objects. And even if we were crazy enough to take it inside, as a consequence we would gain a social status of an absolute nuts, who had gone bananas not once. And since it wasn't really our goal, because we would really like to go there again, if you want to know how jimjilbang looks like - <drumz> - google it :)

edyta: żeby spowodować zmieszanie dodaliśmy zdjęcie niezwiązane z postem.
edit: to create some chaos we added a pic not necessarily connected with the post.



widokówka z trekkingu miejskiego//postcard from an urban trekking


Friday, February 14, 2014

Daeboreum (대보름)


 Dziś Pierwsza Pełnia w Nowym Roku Księżycowym, czyli 대보름. Pod względem przesądów chyba najokrutniejsze święto - zjedzenie kimchi może skończyć się wysypką, czarnymi wybroczynami, użądleniem przez osy ze skutkiem śmiertelnym. Zaśnięcie dziś w nocy może z kolei spowodować osiwienie brwi. 
Obowiązkowo trzeba zjeść kolację robioną samemu (ale nie może to być ryż smażony z warzywami, bo to oznacza Kolejną Straszną Rzecz), bo to przyniesie zdrowie i siłę w całym roku. My zjedliśmy przepyszny chon vel jeon z owocami morza (miał w sobie kimchi - mam nadzieję, że obce pochodzenie uchroni nas przed lokalnym przesądem), koreańskie miso i ryż.
Jeżeli obudzimy się z egzemą i szarymi brwiami to tylko przez łakomstwo.


Today's First Full Moon in the Lunar New Year, local festival called also 대보름. It's the most cruel holiday when it comes to superstitions - eating kimchi is supposed to cause rash, being stung to death by wasps (or bitten, whatever is their killing method) or appearance of black petechia on your face. What is more, if you fall asleep tonight, you might wake up with grey eyebrows. 
One have to eat a homemade food to be strong and healthy in upcoming year. In our case it was an awesome chon vel jeon with seafood (it had some kimchi inside, so I really hope that local superstitions do not apply to foreigners), Korean miso soup and sticky rice. 
If we wake up with eczema and grey eyebrows - that's only because of our food-based greediness. 



domowe kimchi prosto z Busanu // homemade kimchi straight from Busan

Tuesday, February 11, 2014

Kimbap

W ramach wyjaśnienia nazwy.  UWAGA SPOILER: będzie ryba!

Chyba najszybszym jedzeniem, które można przygotować w Korei, a które przy okazji nie wytrawi dziury w przewodzie pokarmowym nadmiarem chilli, będzie doskonale sycący i bardzo smaczny kimbap vel gimbap czyli koreański kuzyn sushi.
Kimbapy mają kilka zaskakujących właściwości: 1) udają chleb - trójkątne kimbapy są sprzedawane w 7/11 w dziale 'szybka przekąska' częściej niż pakowane kanapki. 2) są najtańszym jedzeniem 3) można w nie włożyć wszystko, jeśli jest odpowiednio pokrojone. Poza tym, dzięki temu, że sprasowany glon jest natarty olejem sezamowym, kimbap wygrywa z maki sushi w kategorii smaczność.
Ah, jest jeszcze jeden plus koreańskich rolek: z bliżej nieznanych właściwości plastycznych języka, zamawianie kimbapu jest o niebo prostsze od zamawiania innych dań.

p.s
Większość jedzenia w Korei to jedzenie 'dla grup', czyli do restauracji wybiera się przynajmniej w dwie osoby. Nie ma oczywiście oficjalnego zakazu, żeby nie chodzić samemu, ale to po prostu jest dziwne (inaczej niż na zachodzie, zdecydowanie nie da się tak pozyskać nowych znajomych, nikt też się do osoby samotnej nie przysiądzie). Kimbap jest więc jedzeniem utożsamianym z jednoosobowym stołowaniem się w restauracjach - jest szybki i stanowi dobrą porcję dla jednego człowieka.

A teraz smaczek: w kimbapie opisanym jako 'warzywny' w restauracji znajdziemy też szynkę. I nie, nie fotosyntezuje.


SPOILER ALERT: IT'S NOT A VEGAN POST. AT ALL.

To explain the name of our blog, we present: <drumzzzz> KIMBAP vel gimbap, Korean cousin of sushi.
It's (so far) the cheapest full-meal we've bought here, AND it's also the only (apart of various sweet treats) food that you can eat without fear, that your intestines will suffer burning in the hell fire of chili flakes for hours after the meal.
Kimbap has few really awesome properties, like 1) it's like a sandwich. Actually in 7/11 you can buy it in the 'quick snack' section more often than 'no crust, a lot of mayo' sandwiches. And it's cheaper 2) you can put literally anything inside, it just have to be cut/ ground properly (student food, yaaaay!) 3) because of some unexplainable properties of our tongues, it's really easy to order kimbap. Unlike other dishes.

P.S
Since eating out in Korea is more like a group activity (unlike in western Europe, here you are not able to make friends in restaurant or bar coming on your own), the only places that you can meet people eating alone in, are ... kimbap places (sad, sad kimbap) . It's a bit like a healthy option for a fast food - there are Kimbap Heaven restaurants on every corner.

Korean Fun Facts: when ordering a vegetables kimbap, you actually might find inside... pieces of ham. And no, it's not a special photosynthesizing ham.




Sunday, February 9, 2014

wycieczka nr 1 // fieldtrip #1

Choć Planem Dnia było zwiedzenie najbliższej okolicy, wylądowaliśmy w Puszczy Seulskiej (Seoul Forest), po drodze zaliczając kilka tradycyjnych ścieżek zdrowia (osoby urodzone w połowie lat 90' -> jeśli nie wiecie co to ścieżka zdrowia, wiki wam pokaże), zamarznięte baseny, publiczne boiska do kosza i siatko-nogi. 
W niedzielę spacerowa okolica rzeki Han (i dopływu, który nie wiem jak się nazywa) zmienia się w super uczęszczane miejsce, gdzie każdy robaczek z korporacji, salary-man, emeryt, student i przedszkolak uprawiają sporty 'dostępne wszystkim' - infrastruktura zapewniona przez miasto, jeżdżą na rowerach bądź gimnastykują się (ale tylko w niedzielę, nigdy wcześniej nie widzieliśmy czegoś takiego). Trochę jak scena z 'Nowego Wspaniałego Świata' - w poniedziałek pewnie mają powrót do rutyny, ale w niedzielę nie można się rozleniwić.
Ale było super, pan jechał na monocyklu, wczoraj spadło dużo śniegu, więc dziś na każdej przestrzeni dostępnej dla dzieci wyrastały bałwany w różnych rozmiarach <3 .

Koreański smaczek: w publicznych toaletach gra muzyka klasyczna. Tak gdyby ktoś potrzebował relaksu.



Although our Plan of the Day was to see our neighborhood, we ended up in Seoul Forest.
On our way there, we saw a lot of public simple exercise machines (most of them in use by people in their 40' and older), some playgrounds and sport grounds and frozen swimming pool. It was the first time in Seoul we actually saw people walking, riding bikes or exercising, so it look a bit like a scene from 'Brave New World' - during the week you need to work/study and on Sunday you have to exercise.

Korea Fun Facts: in the public toilet you can hear an awesome classical music. Just in case you need to relax before doing nr 2.



Saturday, February 8, 2014

dzielnica obcokrajowców / foreigners disctrict

W poszukiwaniu ciecierzycy wylądowaliśmy w Itaewon, dzielnicy zamieszkałej głównie przez obcokrajowców. Spotkaliśmy głównie muzułmanów. Boczne ulice pachniały głównie arabskimi przyprawami, Turcy sprzedawali swoje lody; najwyraźniej byli też Rosjanie, bo widzieliśmy russkij klub o sugestywnej nazwie White Club. 
Cieciorki nie kupiliśmy, ale w miksie amerykańskiego comfort-foodu z arabskimi specjałami, pojawił się polski akcent:
====
Looking for a chickpeas we ended up in Itaewon, district inhabited by foreigners. We met muslims mostly. Backstreets smelled like Arab spices, Turkish people sold their ice-creams; most probably there were some Russians as well, cause we saw a club on which was written 'White Club' and something in Cyrillic.
We didn't buy any chickpeas, however in the mix of American comfort-food with arab specialities we saw polish accent:





Ponieważ wrażliwość na zimno i jetlag są nadal obecne w naszym życiu wypad nie był długi.
Póki co nasze obserwacje zapewne są mocno zakorzenione w stereotypach, które gdzieś usłyszeliśmy (zobaczyliśmy) ale mieszkając w koreańskim domu mamy nadzieję to szybko zmienić. 

====
Because we're still jet-lagged and not fans of subzero temperatures it was not a long trip.
So far our observations are probably full of stereotypes that we've heard, but hopefully, thanks to living in Korean household, we'll get rid of them soon.  





Jak widać nikt tu nie przejmuje się zbytnio niską temperaturą. Dziewczyny często ubierają baleriny i cienkie płaszczyki, a panowie jesienne garnitury. 
Dziś zaczął padać śnieg.
====
As shown on the pictures above most of Koreans don't care about temperature. Girls are wearing light jackets and ballerina shoes, and guys - autumn suits. 
It has started to snow. 


Thursday, February 6, 2014

3 dzień, post lot: Praha - Istanbul - Seoul.


Zespół nagłej zmiany strefy czasowej (ang. jet lag syndrome) – zespół objawów pojawiający się w trakcie podróży w kierunku równoleżnikowym (wschód-zachód) związany ze zmianą strefy czasowej.

Objawy:
  • zaburzenia snu
  • niemożność skupienia uwagi
  • krańcowe zmęczenie
  • zaburzenia apetytu i zaburzenia żołądkowo-jelitowe
  • złe samopoczucie
  • dezorientacja
  • senność
  • ból głowy
Ciężkość zespołu jest uzależniona od:
  • liczby przekraczanych stref czasowych
  • kierunku podróży - podróż w kierunku na wschód (a więc w kierunku, który skraca dobę) jest gorzej znoszona od podróży w kierunku zachodnim, który wydłuża dobę (adaptacja do "dłuższego dnia" jest łatwiejsza)

Jet lag, medically referred to as desynchronosis, is a physiological condition which results from alterations to the body's circadian rhythms resulting from rapid long-distance transmeridian (east–west or west–east) travel on a (typically jet) aircraft. It was previously[1] classified as one of the circadian rhythm sleep disorders.
The condition of jet lag may last several days until one is fully adjusted to the new time zone, and a recovery rate of one day per time zone crossed is a suggested guideline. The issue of jet lag is especially pronounced for airline pilots, crew, and frequent travelers. Airlines have regulations aimed at combating pilot fatigue caused by jet lag.
The common term jet lag is used because before the arrival of passenger jet aircraft, it was generally uncommon to travel far and fast enough to cause jet lag. Propeller flights were slower and of more limited distance than jet flights, and thus did not contribute as widely to the problem.