Friday, March 7, 2014

Sprawa angielska

Ten post miał tak naprawdę nie powstać, bo nie mamy zamiaru skupiać się na stereotypowych przekonaniach, ani na typowym zachodnim podejściu do Azji. Kilka ostatnich sytuacji jednak spowodowało, że postanowiliśmy się podzielić naszymi refleksjami na temat umiejętności językowych w Korei Południowej. 
===
Sorry guys, this post will be solely in Polish we don't wanna upset anyone. Pictures are from Gyeongdong Market which we recommend as a perfect place to enjoy koreanishness and to buy dogs meat, ginseng, fresh fishes and lots of great fruits and veggies. We're very happy that it's so close to our flat.



W Korei dzieciaki już od przynajmniej dwóch pokoleń uczą się obowiązkowo angielskiego przez 10 lat w szkole. Dodatkowo średnio zamożne dzieci, których rodzice planują wysłać je na studia, uczęszczają na dodatkowe zajęcia (najczęściej z nauczycielami których ojczystym językiem jest angielski). Wiele osób podczas studiów wyjeżdża do Stanów, bądź innych krajów anglojęzycznych. Często dłużej niż na semestr. W czym więc jest problem: Pomijając kwestię nieśmiałości, która oczywiście jest ważna, Koreańczycy nie są w stanie porozumieć się po angielsku, często nawet w najbardziej elementarnych sytuacjach (czy to jest to miejsce, ile to kosztuje etc). Najczęściej znają doskonale zasady gramatyki, potrafią sami poprawić błędy gramatyczne, rozumieją tekst pisany ale mają ogromne problemy z przeczytaniem go na głos. Słownictwo poniżej średniego poziomu znajomości angielskiego u osób na uczelni to standard. Ciekawym jest fakt, natomiast, że czasami łatwiej jest się dogadać ze starszymi sprzedawcami ulicznymi, którzy z pewnością nigdy nawet nie widzieli książki po angielsku, a ich umiejętność zbudowania zdań jest zaskakująco dobra. Więc nie jest to kwestia anatomiczna, czy genetyczna, ani kwestia trudności języka angielskiego.
Problemem są metody nauczania, pobłażliwość nauczycieli i fakt, że sami najczęściej nie znają angielskiego. Porównując ilość materiału do nauki dla studentów w Polsce i Korei, nie ma tak naprawdę dużej różnicy więc usprawiedliwianie się tym, że jest dużo nauki i stresu nie ma większego sensu bo w rzeczywistości w Indiach mają gorzej, a radzą sobie zdecydowanie lepiej. 
W Seulu od wielu lat stacjonuje amerykańskie wojsko, więc od bardzo dawna jest wpływ kultury amerykańskiej (na Islandii również  przez lata była baza wojskowa, czego skutkiem jest bardzo dobra znajomość angielskiego lokalsów). Telewizja, radio, książki o Korei po angielsku są dostępne od dawna. Od ponad dekady ogrom nauczycieli z Kanady, Australii, USA oraz Kyopo (Koreanów, którzy wrócili z emigracji, niejednokrotnie urodzonych za granicą) również nie przynoszą wymiernych efektów w poprawie umiejętności językowych Koreańczyków.

Nie chcemy narzekać, bo radzimy sobie dobrze (głównie dzięki naszym współlokatorom) ale nie jest to normalna sytuacja, zwłaszcza, że Koreańczycy określają się jako mówiących dobrze po angielsku.
Z naszych miesięcznych obserwacji odnieśliśmy wrażenie, że wszechobecne socjalizowanie się powoduje stres (trzeba dobrze wypaść) "redukuje" ilość godzin w dobie, przez co brakuje czasu na efektywną naukę. Dodatkowo życie online i gry zabierają równie dużą porcję czasu - jeśli myślicie, że standardowy Schmidt, Kowalski czy Smith nadużywają komórek i internetu to w porównaniu do Parka czy Kima wypadają naprawdę blado. 

Uf, koniec. 

Zdjęcia z Gyeongdong Market, który jest dziesięciokrotnym odpowiednikiem Hali Mirowskiej.
Warzywa, owoce, korzenie, kory, suszone i świeże ryby, głowa świni i noga psa. 
Om nom nom. 

No comments:

Post a Comment